niedziela, 22 października 2017

Ta technologia pozwala widzieć!

Czy niedowidzenie utrudnia naukę języków obcych? W jaki sposób uczyć się skutecznie, pomimo barier wzrokowych?

   Temat szczególnie dedykowany nauczycielom oraz wszystkim krecikom. Serwuję Wam kilka narzędzi ułatwiających codzienną pracę w szkole, w domu i wszędzie Indziej, gdzie potrzebujecie czytać lub pisać drobne teksty.
W filmie, który zamieściłem poniżej odwołuję się głównie do nauki języków obcych, dlatego znajdziecie tam również wspomnianą przeze mnie metodę fiszek, o której pisałemw jednym z poprzednich postów.



      Możecie sobie wyobrazić moją irytacją na zajęciach, kiedy niespodziewanie otrzymuję rozmazaną kserówkę, wykładowca zapomniał o przygotowaniu dla mnie wersji z powiększonym drukiem lub konkretny temat jest wyjaśniany na przykładach prezentowanych z rzutnika.

   Każdy mój dzień w czasie pierwszego roku studiów był jak tykająca bomba. Wystarczyło abym zapomniał jednego z narzędzi ułatwiających pracę, a już byłem z materiałem do tyłu, pełen stresu i nadziei, że nie zostanę zapytany. Na szczęście nauczyłem się pakować systematycznie wieczorami przy pomocy check-listy, na której znajdują się wszystkie niezbędne przedmioty potrzebne mi na uczelni.

   Oto kilka z nich wraz z linkami do konkretnych modeli:


   Powiększalnik stacjonarny

   Zarówno z wbudowanym ekranem, jak i sama kamera, umożliwiająca sprawne czytanie tekstu powiększonego do rozmiarów dłoni. Poniżej możecie zobaczyć przykładowy model.


Ruby- lupa elektroniczna

   Istnieje wiele firm produkujących powiększalniki mobilne, ale chciałbym wam zwrócić uwagę na jeden z prostszych i tańszych produktów. Zaznaczam, że wraz z zakupem tego artykułu powinniście zainwestować w dodatkowe akumulatory oraz ładowarkę do nich, bo te załączone są niewytrzymałe. Nie kupujcie sprzętu z dodatkowymi opcjami odtwarzacza muzyki, albo filmów, bo to zbędne generowanie kosztów, a tego typu funkcje są słabe jakościowo.   


   Monokular

   Kiedyś takie narzędzie można było zakupić na NFZ. Teraz niestety nie, a jest to rzecz warto nawet 500 zł. W Warszawie w przychodni przy ul. Karmelickiej możecie umówić się na wizytę do okulisty w celu dobrania sprzętu optycznego. W tym samym miejscu będziecie również w stanie zakupić np. monokular, lupkę kieszonkową, czy okulary powiększające.


UWAGA!

PEFRON umożliwia złożenie wniosku o dofinansowanie na sprzęt okulistyczny w ramach swoich projektów. Warto się tym zainteresować, bo czym innym jest wydać 30 000 zł, a np. 2000 zł ;)

   Czekam na Wasze opinie, pytania i sugestie, bo być może znacie inne technologie o których nie wspomniałem, a które sprawdzają się w przypadku osób słabo widzących.

   FACEBOOK

   Zapraszam Was również do polubienia nowego fanpage'a, gdzie będziecie mogli być na bieżąco z nowymi materiałami prze mnie udostępnianymi:


   Do następnego!


sobota, 14 października 2017

Światowy Dzień Białej Laski



   Ten niezwykły dzień  został zainicjowany przez prezydenta Stanów Zjednoczonych Lyndona S. Johnsona w 1964 r. i jego oryginalna nazwa brzmi: White Cane Safety Day (Dzień Bezpiecznej Białej Laski). Już w 1970 r święto to zaczęło być obchodzone na całym świecie pod różnymi nazwami. W Ustroniu w czasie IV Zgromadzenie Ogólnego Europejskiej Unii Niewidomych podjęto uchwałę o międzynarodowych obchodach.

   Po co tyle szumu?

   Tego dnia władzom lokalnym i światowym oraz zdrowej części społeczeństwa poprzez min. środki masowego przekazu przypomina się o istnieniu osób niepełnosprawnych wzrokowo. Mówi się o ich problemach oraz potrzebach.

   Dlala mnie to idealny dzień, aby udostępnić światu to nagranie: pierwszy mój vlog z serii tych, w których chciałbym jeszcze więcej mówić o osobach słabo widzących w Polsce. Będę starać się robić to w coraz lepszej jakości i mam nadzieję, że skłonię choć grupę ludzi do zainteresowania się tematem i większej wrażliwości ;)


Czekam na Wasze  opinie i będę wdzięczny za udostępnienia :)

Do następnego ;)


środa, 4 października 2017

Intymne wyznania z Werony!




   Zapraszam was na ciąg dalszy mojej podróży autostopem!

   Ci, którzy śledzą przygody moje i Łukasza na Youtube’ie zapewne widzieli czwarty odcinek, oparty głównie na tematyce żywieniowej. Po czasie potrafię rzec, iż najprawdopodobniej był to moment słabości. 
    Tym razem zabieram Was do Werony, która bez kompromisowo urzekła mnie sobą, a raczej to, co znajduje się poza centralną częścią miasta.

   Warto wspomnieć, że noc poprzedzającą wejście do kolejnego naszego punktu wycieczki spędziliśmy niedaleko ukazanego wcześniej McDonald’sa, bo szukaliśmy miejsca do spania i nawet zaszliśmy do restauracji, w której okazało się, ze pracowała Polka. Jednak nie zagwarantowało nam to pomocy.

   Do Werony dojechaliśmy samochodem prowadzonym przez Pakistańczyka, co było mega przyjemne, bo czułem, jakbym momentalnie znalazł się w jego kraju. Za każdym razem, kiedy ktoś zaprasza mnie do swojego samochodu, to trochę tak, jakby mi ukazał kawałek siebie. Głównie poprzez muzykę. Napotkaliśmy ludzi z różnymi gustami i każdy był dla mnie interesujący.

   Werona

   Na tle pozostałych miejsc, które zwiedziliśmy posiada dużo zabytków, a jeszcze więcej turystów. Tak jak już wspominałem: duże miasta nie są korzystne dla autostopowiczów, jeśli nie mają gdzie zostawić bagaży. Łukasz dosyć wytrwale biegał po schodach na wyższą część miasta, ale ja w pewnym momencie odpuściłem i rozdzieliliśmy się. Poczekałem na niego w konkretnym miejscu, a potem kiedy wrócił, samotnie wyruszyłem na podbój werońskich widoków. Po dotarciu na szczyt Piazzale Castel San Pietro, zalała mnie fala przemyśleń i wyznań, które możecie zobaczyć poniżej:



   I od tego momentu zaczęła się najpiękniejsza część dnia. Dotarliśmy na wzgórze św. Leonarda. Założeniem Łukasza było znalezienie noclegu. To miejsce nam go nie zapewniło, ale zobaczyliśmy tam przepiękne widoki, cudowne sanktuarium, ja miałem okazje odmówić kilka zdrowasiek w języku włoskim z lokalnym kołem różańcowym, a dodatkowo spotkaliśmy prześliczną młodą Włoszkę, która wraz ze swoją babcią podwiozły nas do wyższej części wzgórza. Nie wiecie, jak bardzo w tamtej chwili żałowaliśmy, że nie mogliśmy się wcześniej umyć!

   Finalnie spaliśmy na nierównym polu z widokiem na Weronę, ale przed tym znaleźliśmy się na wieczorku muzycznym, który musicie zobaczyć na filmie, bo ten klimat jest nie do opisania. Spokój, ciepły wieczór, zachód słońca, zimne piwo i facet, który po raz pierwszy ukazał mi włoską muzykę na żywo, w której się całkowicie zakochałem.

   Dla takich chwil warto się spocić!

   Polecam!

   Do następnego!  

wtorek, 3 października 2017

Krecik (znowu) na czerwonym dywanie!



   Moje obecność na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni nie może być czymś zwyczajnym. Wie to każdy, kto był ze mną na wolontariacie rok temu lub przeczytał ten wpis> http://slabowidzacy-dobrzemyslacy.blogspot.com/2016/10/na-czerwonym-dywanie.html

   Co się działo w tym roku? Jakie filmy mnie zachwyciły i co tym razem sprawiło, że choć przez chwilę czułem, jakbym to ja był wschodzącą gwiazdą polskiego kina?


Zacznijmy od tego widoku..



    Tak! Przez większość pobytu budziłem się widząc za oknami polskie morze, a to wszystko za sprawą nocowania w Studenckim Domu Marynarza nr 2.  Serdecznie polecam to miejsce wszystkim potencjalnym wolontariuszom, bo jest ono bardzo blisko Teatru Muzycznego, czyli centrum festiwalu.

   Krótko o dobrym kinie…

   Oglądanie polskiego kina w drakońskiej dawce to główny powód, dla którego tak wielu przyjeżdża do Gdyni we wrześniu. Znając końcowy wynik jurorów, utwierdziłem się w przekonaniu, że nie mam oka wyrafinowanego smakosza kinematografii- pomijając niedowidzenie. Jednak myślę, że wielu z Was może śmiało zainspirować się moimi wrażeniami przed podjęciem decyzji o pójściu na dany film, bo niejeden mój kolega wyrażał podobne opinie. 

   "Atak paniki”

   Reżyseria: Paweł Maślona



   Dla mnie ten film jest numerem jeden! Nie jest on wybitnym wyrazem myśli artystycznej zawartej w psychologicznej odsłonie… To jest film dla ludzi!
W porównaniu do wielu tegorocznych odsłon nie wyczuwałem w tej produkcji płaskich dialogów, ale za to dobry humor, wartką akcję, zazębienie się kilku zupełnie różnych wątków, ciekawe kreacje aktorskie i według mnie przyjemne spotkanie z Arturem Żmijewskim.
Rozrywka na fajnym poziomie!

   „Mój Vincent”

   Reżyseria: Dorota Kobiela, Hugh Welchman

   Myślę, ze ten film dostanie nominacje do Oscara i ma na niego realne szanse, jako pełnometrażowy film animowany.  Nie uważam, aby fabuła była rewelacyjna. Według mnie pełni ona funkcje edukacyjną, bo możemy dowiedzieć się kilku ciekawostek o życiu Vincenta van Gogha. W czasie projekcji, czułem się jak na pokazie gry komputerowej, gdzie główny bohater chodzi od punktu A do punktu B i wypytuje różne osoby o przyczy7ny śmierci malarza. Jednak fakt, że przy tym filmie pracowało 100 malarzy i został on wykonany tak piękną techniką- styl malarstwa Vincenta van Gogha-  sprawia, że każdy szanujący się polak powinien pójść, obejeć i być dumnym, ze to polskie dzieło.

   „Najlepszy”

   Reżyseria: Łukasz Palkowski

 Ten film nie wymaga reklamy, bo wystarczy powiedzieć, ze:

   - główną rolę zagrał Jakub Gierszał- król tegorocznej edycji festiwalu.
   - historia o Jerzym Górskim- zwycięzcy Ironmana.

   Po premierze ludzie płakali i bili brawo z dobre 15 minut. Wiem, bo byłem przed salą na dyżurze :p Na moim pokazie nie odczuwałem tak skrajnych emocji, ale z przyjemnością oglądałem film, który może stanowić inspiracje dla wielu ludzi, jak również dobrą rozrywkę. Produkcja średnia aktorsko, ładna wizualnie i mocna fabularnie.

   Znowu poczułem się, jak gwiazda…

   Rok temu, kiedy to uczestniczyłem w próbie gali rozdania nagród i dla przykładu podchodziłem do mównicy po odebraniu „swojej” statuetki, czułem się, jak w zwiastunie reklamującym to, co mnie czeka za parę lat. Taka wizualizacja Jakóbiaka, tylko nieco bardziej spontaniczna.

   W tym roku, czekając na zakończenie gali , usiadłem na krześle przed lustrem i zestawem kosmetyków. Był to punkt , gdzie goście wieczoru mogli podejść i poprawić swój wygląd. Ze względu na brak obsługi, postanowiłem, ze moja koleżanka zrobi mi makijaż. Nie wiedziałem, ze Dr Irena Eris, to ceniona marka. W międzyczasie podeszła do nas pięknie ubrana Pani, która zagaiła, sądząc, ze ja jestem profesjonalnym aktorem, a moja makijażystka również zna się na rzeczy. Oczywiście powiedziałem, ze na razie gram epizody, lecz nie podkreślałem, ze w serialach fabularnych i paradokumentalnych.

   Bycie na festiwalu przynosi mnóstwo wiedzy, doświadczenia i obycia z branżą nie tylko filmową. Wiele można zobaczyć od kuchni. Wciąż zadziwia mnie jak ten świat showbiznesu potrafi być jednocześnie toksyczny, próżny i nudny, a z drugiej strony wciąż tak bardzo pociągający.

   Niewiele trzeba by wylądować na ściance, bankiecie, gali, przy jednym stoliku z gwiazdami, by ktoś zrobił z tobą wywiad, lub przeleciał w najdroższym gdyńskim hotelu.

   Zaufajcie mi ;)

   Do następnego!