piątek, 14 kwietnia 2017

Ty debilu mój kochany!


   - Ty jesteś jakaś nienormalna!

   - Oj, weź! Ale ty głupi jesteś!

   - Ty debilu!


   To tylko niektóre z „czułych słówek”, które nieraz prezentują sobie przyjaciele, znajomi, a nawet najbliżsi. Tyczą one nie tylko młodszego pokolenia, bo podobne teksty, lecz może w nieco zmienionej formie wychodzą z ust tych o wiele bardziej doświadczonych życiowo. Często nie są one formą obrazy, nie wypowiadamy ich ze złymi intencjami, a jednak średnio się czujemy, kiedy dotykają one nas samych.


   Ale zejdźmy jeszcze na chwilę z tematu obrażania, a skupmy się na samej krytyce. 


   Wyobraźcie sobie, że posprzątaliście dom na Wielkanoc. Co więcej! Naszykowaliście jedzenie na stół wielkanocny. Staraliście się ze wszystkich sił, aby sprawić by ten nadchodzący okres, był jak najprzyjemniejszy dla Was i Waszej rodziny. 
Siedzicie przy stole i nagle słyszycie…
- Ta sałatka jest przesolona!
- No ładnie tu posprzątałeś/łaś!
- Ciasto drożdżowe powinno odleżeć przed dalszym pieczeniem, bo potem wychodzi taki zakalec!


   Zastanówcie się przez chwilę, które z tych trzech wyżej wymienionych uwag, zrobiłyby na Was największe wrażenie. Śmiało zgaduję, że te negatywne! 
   
   I w tym tkwi sedno sprawy!


   Nie potrzeba badań naukowych, byśmy mogli stwierdzić, że o wiele łatwiej przychodzi nam krytykowanie innych, a niżeli ich docenianie. Czytając książkę „Głaskologia” Miłosza Brzezińskiego dowiedziałem się że istnieje proporcja 2:1, czyli stosunek wartości krytyki, a pochwały. Każdy człowiek o wiele lepiej się rozwija, kiedy jest chwalony a jego wysiłki są doceniane. Zupełnie inaczej to wygląda w przypadku nagan. Naukowcy przeprowadzili badania polegające na mówieniu komuś uwag i pochwał. Okazało się, że kiedy usłyszymy jedną uwagę i jedną pochwałę, skupiamy się o wiele mocniej na krytyce. Dopiero w stosunku dwóch pochwał do jednej krytyki, możemy poczuć się lepiej.



 - Pani Aniu! Jest pani niezwykle ważną jednostką w naszej firmie, ma pani niesamowitą energię, ale czy mogłaby pani wreszcie zacząć pracować, a nie popijać kawę z koleżankami?
    Błędem niektórych pracodawców, czy przełożonych jest, że kiedy chcą zwrócić swojemu pracownikowi uwagę na niewłaściwe zachowanie, próbuję ubrać to w ładne słowa. Dużym ułatwieniem zdaje się być jednoczesne pochwalenie dobrych cech pracownika. Jednak jeśli dana jednostka usłyszy dwie pozytywne informacje na swój temat i trzecią – najistotniejszą- będącą krytyką, może zapomnieć o tym, że powinna nad czymś popracować. Czuje się usatysfakcjonowana, ponieważ jej szef chwali jej pracę. 

- No ja nie wiem Halina co mam zrobić z tymi moimi dziećmi! W ogóle mnie się nie słuchają!


   Od niedawna mówi się też o ogromnym znaczeniu krytyki na wychowanie dziecka. Wielu rodziców bardzo często systematycznie zwraca uwagę, na błędy popełniane przez ich pociechy. Niestety, ale nie tak często pamiętają o tym, by chwalić je za sukcesy, bo dla nich są one wymaganą normą. W takiej sytuacji dziecko czuje, że wciąż jest niewystarczająco dobre i przez to w przyszłości o wiele gorzej może odnaleźć się w społeczeństwie. A wystarczyłoby o wiele więcej chwalić, a… nie karać złych zachowań. Dziecko tworzy w sobie świadomość, że nie dostało nagrody, a jego opiekun nie jest zadowolony, nie mówi nic złego, ale też nic dobrego.  Metoda trudna, ale z moich obserwacji wynika, że warta uwagi ;)


   Powracając finalnie do kwestii żartobliwego obrażania siebie nawzajem, bądź zwracania się do siebie w sposób niekulturalny. Obojętnie jakbyśmy oficjalnie nie przyjęli dystansu do samych siebie i do panującej relacji, te słowa mają na nas wpływ. Zaakceptowanie wzajemnego braku szacunku nie jest żadnym rozwiązaniem. Ma ono dalekie negatywne konsekwencje.
 

   To tyle ode mnie w tym pseudo- psychologicznym wpisie, który mam nadzieję niektórych zainspiruje.


   Czekam na Wasze komentarze ;)


   Do następnego!

czwartek, 6 kwietnia 2017

Ustalmy to! Nie potrafimy ze sobą rozmawiać!


   Teza zbyt śmiała? A może nie dotyczy ona każdego?
 

    Z pewnością mój wykładowca od Etyki zwróciłby mi uwagę na tą niepoprawność polityczną- „Nie używajmy określeń wszyscy, zawsze i każdy!”
Jednak nie ulega wątpliwości, ze rozmowa jest swego rodzaju sztuką przez niewielu dobrze opanowaną.
 

   Socjo- psycho- specjaliści (amerykańscy najczęściej) uwielbiają nam powtarzać, że  współczesne pokolenia nie potrafią funkcjonować w relacjach społecznych, bo ciągle tylko ta cyberprzestrzeń… te messagery, snapchaty i inne gnioty, które nie skłaniają nas ku popatrzeniu sobie w oczu, porozmawianiu przy wspólnej kolacji itp.
 

   Oczywiście coś w tym jest i sam nie kryję irytacji faktem, że moi znajomi nawet w restauracji nie potrafią wyłączyć się do życia, ale chciałbym zwrócić uwagę na inny problem osób, które mimo wszystkich przeciwności losu podejmują się próby rozmowy realnie face to face, touch to touch, wyziew- wyziew itp…
 

   Człowiek lustro
 

   Czy zdarzyło Wam się kiedyś opowiadać komuś o ważnym dla Was wydarzeniu, o jakimś incydencie, bądź przemyśleniach, które krąż Wam po głowie, a ta osoba pomimo iż wysłuchała, nie odpowiedziała w żaden sposób, odnosząc się do poruszanego przez Was tematu, tylko rozpoczęła własny monolog?
 


   Mnie jak najbardziej!
 

   Zacząłem się zastanawiać, czy to ze mną jest jakiś problem, bądź z moimi rozmówcami, bo nie odczuwam satysfakcji z tego typu rozmowy. Ja się wygadałem, ta druga osoba też i tyle. Nikt nie wyszedł poza swoje ego.  Nasłuchując rozmów w metrze, w pubach i na uczelni stwierdzam, że nie jestem sam!
 

   Istnieje coś takiego jak etykieta językowa, która w zależności od narodowości jest inna. Chodzi o zbiór wzorców językowych zachowań grzecznościowych, różnych w zależności od danej sytuacji zwyczajowej. Są także pewne zasady tworzenia czytelnego komunikatu dla swojego odbiorcy i to wszystko opracowali mądrzy ludzie, będący językoznawcami. I kij z tego skoro i tak nie potrafimy rozmawiać!
 

   Nie potrzeba do tego szczególnego kursu, albo porad, tylko większego wyczulenia. Piszę o tym, bo żyjąc w metropolii mam coraz mroczniejsze poczucie, że egzystując w tłumie jesteśmy sami, w swoich myślach, ambicjach, przekonaniach, a nawet uczuciach. Mamy problem z otwieraniem się na to, co świat ma nam do powiedzenia.  I choć może nie odkryłem ameryki, to mam nadzieję, że mnie, jak również może Tobie, Drogi Czytelniku, uda się nad tym popracować. 
   
   Piszcie mi proszę o Waszym punkcie widzenia. Czekam na Wasze komentarze!