- Ty jesteś jakaś nienormalna!
- Oj, weź! Ale ty głupi jesteś!
- Ty debilu!
To tylko niektóre z „czułych słówek”, które nieraz
prezentują sobie przyjaciele, znajomi, a nawet najbliżsi. Tyczą one nie tylko
młodszego pokolenia, bo podobne teksty, lecz może w nieco zmienionej formie
wychodzą z ust tych o wiele bardziej doświadczonych życiowo. Często nie są one
formą obrazy, nie wypowiadamy ich ze złymi intencjami, a jednak średnio się
czujemy, kiedy dotykają one nas samych.
Ale zejdźmy jeszcze na chwilę z tematu obrażania, a
skupmy się na samej krytyce.
Wyobraźcie
sobie, że posprzątaliście dom na Wielkanoc. Co więcej! Naszykowaliście jedzenie
na stół wielkanocny. Staraliście się ze wszystkich sił, aby sprawić by ten
nadchodzący okres, był jak najprzyjemniejszy dla Was i Waszej rodziny.
Siedzicie przy stole i nagle słyszycie…
- Ta
sałatka jest przesolona!
- No
ładnie tu posprzątałeś/łaś!
-
Ciasto drożdżowe powinno odleżeć przed dalszym pieczeniem, bo potem wychodzi
taki zakalec!
Zastanówcie się przez chwilę, które z tych trzech wyżej
wymienionych uwag, zrobiłyby na Was największe wrażenie. Śmiało zgaduję, że te
negatywne!
I w tym tkwi sedno sprawy!
Nie potrzeba badań naukowych, byśmy mogli stwierdzić, że
o wiele łatwiej przychodzi nam krytykowanie innych, a niżeli ich docenianie.
Czytając książkę „Głaskologia” Miłosza Brzezińskiego dowiedziałem się że
istnieje proporcja 2:1, czyli
stosunek wartości krytyki, a pochwały. Każdy człowiek o wiele lepiej się
rozwija, kiedy jest chwalony a jego wysiłki są doceniane. Zupełnie inaczej to
wygląda w przypadku nagan. Naukowcy przeprowadzili badania polegające na
mówieniu komuś uwag i pochwał. Okazało się, że kiedy usłyszymy jedną uwagę i
jedną pochwałę, skupiamy się o wiele mocniej na krytyce. Dopiero w stosunku
dwóch pochwał do jednej krytyki, możemy poczuć się lepiej.
- Pani Aniu! Jest pani niezwykle ważną jednostką w naszej firmie, ma pani niesamowitą energię, ale czy mogłaby pani wreszcie zacząć pracować, a nie popijać kawę z koleżankami?
Błędem niektórych pracodawców, czy przełożonych jest, że
kiedy chcą zwrócić swojemu pracownikowi uwagę na niewłaściwe zachowanie,
próbuję ubrać to w ładne słowa. Dużym ułatwieniem zdaje się być jednoczesne
pochwalenie dobrych cech pracownika. Jednak jeśli dana jednostka usłyszy dwie pozytywne
informacje na swój temat i trzecią – najistotniejszą- będącą krytyką, może
zapomnieć o tym, że powinna nad czymś popracować. Czuje się usatysfakcjonowana,
ponieważ jej szef chwali jej pracę.
- No ja nie wiem Halina co mam zrobić z tymi moimi dziećmi! W ogóle mnie się nie słuchają!
Od niedawna mówi się też o ogromnym znaczeniu krytyki na
wychowanie dziecka. Wielu rodziców bardzo często systematycznie zwraca uwagę,
na błędy popełniane przez ich pociechy. Niestety, ale nie tak często pamiętają
o tym, by chwalić je za sukcesy, bo dla nich są one wymaganą normą. W takiej
sytuacji dziecko czuje, że wciąż jest niewystarczająco dobre i przez to w
przyszłości o wiele gorzej może odnaleźć się w społeczeństwie. A wystarczyłoby
o wiele więcej chwalić, a… nie karać złych zachowań. Dziecko tworzy w sobie
świadomość, że nie dostało nagrody, a jego opiekun nie jest zadowolony, nie
mówi nic złego, ale też nic dobrego. Metoda
trudna, ale z moich obserwacji wynika, że warta uwagi ;)
Powracając finalnie do kwestii żartobliwego obrażania
siebie nawzajem, bądź zwracania się do siebie w sposób niekulturalny. Obojętnie
jakbyśmy oficjalnie nie przyjęli dystansu do samych siebie i do panującej relacji,
te słowa mają na nas wpływ. Zaakceptowanie wzajemnego braku szacunku nie jest
żadnym rozwiązaniem. Ma ono dalekie negatywne konsekwencje.
To tyle ode mnie w tym pseudo- psychologicznym wpisie,
który mam nadzieję niektórych zainspiruje.
Czekam na Wasze komentarze ;)
Do następnego!