Prezes, dyrektor,
magister, feministka, lewak, gej, weganka, piosenkarka, „w związku”, katolik, „to
skomplikowane”, ateista, blogger…
Uwielbiamy
przypinać sobie i innym etykiety. To one nas określają, choć rzadziej wyróżniają z
tłumu. Informują naszych znajomych z social media lub potencjalnych kochanków
na chatach randkowych z kim mają do czynienia. A raczej… tworzą wizerunek, który chcielibyśmy aby nas
definiował.
Problem
zaczyna się w momencie, kiedy dostrzegamy, że trudno jest nam podołać rolom
narzucanym przez siebie i społeczeństwo. Innym dylematem jest brak umiejętności
przypisania sobie jakiejkolwiek etykiety. Jest ich zbyt dużo, albo wydaje nam się,
ze takie, które mogłyby do nas pasować, nie istnieją.
Jeśli
doszliście do drugiego wniosku, to możecie być z siebie dumni, bo to sygnał
potwierdzający absurd tego zjawiska. Przyzwyczailiśmy się do wytwarzania poczucia
własnej wartości w oparciu o opinie innych. Uszczęśliwia nas, kiedy
otoczenie postrzega nas, jako atrakcyjnych, a podwójnie dołuje, gdy odbiór
naszej osoby zdaje się być negatywny.
Sam niedawno
zrozumiałem, jak mocno przytłaczające są określenia, jakie do tej pory sobie
przypisywałem.
Przykłady…
Katolik- mówiąc
innym, że jestem osobą wierzącą oraz praktykującą zostaje poddany jeszcze
większej krytyce i wszelkie działania sprzeczne z wizją tej roli wzbudzają podwójną
niechęć, jeśli nie agresję u przeciwników Kościoła.
Aktor-
oczekiwanie spontaniczności i niesamowitej energii scenicznej w życiu
codziennym.
Student
filologii – wysoka poprawność językowa oraz z założenia wysokie umiejętności władania
obcymi językami.
A najlepszym
przykładem jest tytuł mojego bloga:
Słabo widzący – dobrze myślący
Tworząc tę
nazwę myślałem, że będę pisał w taki sposób, aby przełamywać tabu. Chciałbym, żeby
osoby niepełnosprawne nie miały doczepianej łatki osób niezaradnych lub o zaniżonym
poziomie myślenia. Oczywiście tytuł miał być również krzykliwy (czy jest?). Po
czasie zdałem sobie jednak sprawę, że nie potrafię czegokolwiek napisać, bo
żyję w poczuciu, że wcale nie jestem „dobrze myślący”. Abstrahując, że dla każdego
określenie to może oznaczać zupełnie co innego. Okres ostatniego roku był dla
mnie przepełniony nowymi doświadczeniami, które nauczyły mnie pokory i ukazały
kolejne aspekty życia. W tamtych momentach czułem się bezradny i nie umiałem
podołać narzuconej przez siebie presji.
Jeśli bliżej
przypatrzymy się temu tematowi, to odkryjemy powód naszych frustracji. Kiedy
nie spełniamy oczekiwań rodziców, nauczycieli, partnerów, czy znajomych. My się
zmieniamy i to normalne, że nie zawsze będziemy w stanie przypasować każdemu,
bo każdy ma o nas wyrobioną inną opinię i wizję… Wizję, czyli coś co nie jest prawdą, tylko
pewnym założeniem.
Trzymanie się etykiet wiąże się z łatwością popadnięcia w hipokryzję. Sam to niedawno zaobserwowałem widząc uduchowionych znajomych, rzucających żarty o murzynach i homoseksualistach. W żartach określali swoją lepszość nad wcześniej wymienionymi.
Zapraszam Was
gorąco do komentowania i podzielenia się swoją opinią ;) Zapraszam na mojego Facebooka
oraz kanał YouTube!
Do
następnego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz