W dobie fascynacji numerologią i szeroko pojętym ezoteryzmem
powiem Ci Drogi Czytelniku, że piszę ten tekst o 05;57. Wiesz co to oznacza?
Tak, że mam zaburzenia snu, skoro zdążyłem zwlec się z łóżka
aby przystąpić do tego wątpliwie produktywnego wylewu myśli.
W ostatnim poście sprzed ponad roku opisywałem swoje
kolejne odkrycia terapeutyczne i czuję, że ten tekst pozostanie w podobnym
klimacie, choć spróbuję przyprawić go odrobiną humoru. Startowałem z tym
blogiem z poziomu pełnego zapału maturzysty, gotowego podbić świat. Pragnienie atencji
i narcyzm podobno się ze mnie ulewały. Dziś nieco inteligentniej, a może
spokorniały powracam bardziej jako Bojack Horseman, czyli dwie cechy wyżej
wymienione jeszcze występują, ale doszło do nich permanentne poczucie braku
umiejętności gry w życie. Dziwne, jak na kogoś kto w dzieciństwie uciekał w
świat Simsów, prawda?
Ale wracając do dziwnych wierzeń, rok w którym piszę ten
tekst, jest według kalendarza chińskiego Rokiem Bawoła, a ja podobno
zodiakalnie jestem tym zwierzęciem. Ktoś mi powiedział, że czeka mnie w tym
okresie duży przypływ kasy. Ucieszony nie spodziewałem się, że owe bogactwo będzie
odprawą pośmiertną po moim Ojcu. Jednak gdyby ktoś pytał, przepowiednia się
sprawdza.
Jestem świadom funkcji, jaką pełni mój blog. W minionym roku
dostałem nawet za niego i za kanał YouTube nagrodę. Dziękuję.
Pewien mój znajomy patrząc na pozłacany dyplom powiedział,
że szkoda, że nie ma na nim mojego nazwiska. Pouczył mnie, że pod każdym autorskim
projektem powinienem wklejać moje nazwisko, aby nikomu ono nie umknęło. Tak tworzy
się swoją pozycję, markę. Myślę, że miał rację. Od paru ostatnich miesięcy poświęcam
większość mojego czasu i energii projektowi współtworzonemu z moją niewidomą
koleżanką. Jest on ogromnym sukcesem, formą spełniania pewnej misji i powodem
do dumy. Być może błędnie powstał on na fundamentach mojego wcześniejszego kanału,
częściowo zacierając, w opinii niektórych, pracę którą wcześniej samemu w niego
włożyłem. Tak się złożyło, że na chwilę obecną jestem tzw. szarą eminencją
obecnego kontentu. Dzięki moim 10 % wzroku możemy istnieć w Internecie, choć paradoksalnie
szersza widownia żyje w głębokim przekonaniu, że jestem osobą w pełni sprawną.
Czy taki stan rzeczy nie jest jednym z kolejnych Ameircan Dream „Słabowidzacego-
dobrze myślącego”? Również rzadko kiedy ktoś zna moje imię. Domyślacie się, jaki
to cios dla narcyza. Więc może powtórzę, czy nie taki był American Dream Mikołaja
Jabłońskiego, autora bloga „słabowidzący- dobrze myślący”.
Weźmy jednak środki znieczulające na te poranne bóle odbytu,
które bynajmniej nie są efektem upojnej nocy i zahaczmy o kolejny ezoteryczny
motyw, czyli o Erę Wodnika.
Słyszałem o niej na TikToku i od mojej terapeutki. Założenie
jest takie, że wchodzimy w kolejny wymiar, gdzie o ile dobrze rozumiem bardziej
zaczniemy skupiać się na połączeniu duchowym z samym sobą. Przyznajcie, że
brzmi świetnie jak na dobę pandemii, gdzie siłą rzeczy najwięcej czasu musimy spędzać
w osamotnieniu. Z podziwem przypatruję się tym, którzy w chwili próby odnajdują
się świetnie, bo już od dawna nauczyli się kochać samych siebie, albo
przynajmniej lubią czytać książki, oglądać filmy i robić pompki w sypialni.
Kończąc, cieszę się, że napisałem ten tekst, bo taka forma
ekspresji przypomina mi, że jak chcę, to nawet gówno potrafię owinąć w papierek
i mimo beznadziejnej opinii na swój temat, jestem zajebiście inteligentnym
facetem. Czuję, że dojrzewam, bo coraz łatwiej przychodzi mi mówienie ludziom,
że jestem rencistką TikTokerką, zamiast wciskać im kity o studiowaniu i planach
zawodowych na przyszłość. Dzięki Bogu, mojemu Świętej Pamięci Ojcu i ZUS-owi
mogę poświęcić jeszcze chwile na użalaniu się nad sobą, bo mam za co żyć. Jak
wielu Polaków odkładam pieniążki, aby w dogodnym momencie w myśl papieża
Franciszka zerwać się z kanapy i wypierdolić na wakacje.
Pozdrawiam wszystkich dawnych Czytelników, byłych
przyjaciół i rodzinę
Mikołaj Jabłoński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz