Witam Was
moi Drodzy po dłuższej przerwie! Bez większych wyjaśnień- byłem na wakacjach! ;)
Powracam do
Was z obiecanym wpisem, czyli opowiem dziś o moich pierwszych doświadczeniach zawodowych…
Temat o tyle dla mnie przyjemny, że niedawno
odebrałem swoją pierwszą wypłatę, a więc wreszcie poczułem smak zarobionych
pieniędzy!
Krecik w pracy!
Jak część z
Was wie ze styczności ze mną, bądź z moich poprzednich wpisów- jestem osobą,
która lubi przełamywać bariery oraz tematy tabu. Kiedy przyszedł czas podjęcia
pierwszej pracy, również kierowałem się tymi aspiracjami…
Wiadome - po
maturze, najdłuższe wakacje = warto by zdobyć trochę doświadczenia zawodowego i
zarobić na własne potrzeby.
Pisałem już w
poprzednim poście, iż na rynku pracy jest multum ofert dla ludzi z orzeczeniem
o niepełnosprawności. Jednak moim marzeniem od zawsze było sprzedawanie lodów,
lub innego rodzaju usług handlowych. Często zastanawiałem się, jak to jest
pracować w mojej ulubionej lodziarni, w sklepie z ciuchami, w Mc’u itp.
Wysyłając CV
do pracodawców nie podawałem informacji na temat mojej dysfunkcji wzroku,
wiedząc, że to nie pomaga w znalezieniu pracy.
Już po
pierwszym dniu poszukiwań dostałem zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną do największej
firmy ubezpieczeniowej w Polsce. Poszło mi całkiem nieźle, choć wtedy nauczyłem
się, że warto przed rekrutacją
dowiedzieć się nieco z historii firmy w której zamierzamy pracować. Była to posada w call centre, ale nie
polegała ona na kontaktowaniu się z klientami zewnętrznymi, tylko na
konsultacjach z agentami pracującymi w firmie. Miałem za zadanie wyszukiwać
dane klienta posiadającego ubezpieczenie OC lub AC oraz wyliczać dla niego zniżki.
Generalnie dużo informacji, w programie czarno białym o małych literkach….
Oczywiście
nie chciałem się tym zniechęcić na samym początku, dlatego w czasie szkolenia
próbowałem dostosowywać warunki pracy do swoich potrzeb- używałem programu Lupa
(znajduje się w podstawowych akcesoriach każdego Windowsa).
Dopiero po
zakończeniu szkolenia z teorii i po zdaniu egzaminu, postanowiłem zrezygnować z tej posady. Czułem, że to jest walka z wiatrakami. Wykonywałem tę pracę nieco
wolniej od innych, ale większym problemem było to, iż myliłem linijki, tabelki
i liczby, co skutkowało niewłaściwymi efektami mojej pracy. Zachęcano mnie,
abym został i po prostu dłużej ćwiczył zadania szkoleniowe, ale wiedziałem, że
moje biedne gały tego nie zniosą. Poza tym, praca w klimatyzowanym biurowcu
przed kompem każdego dnia mijała się z potrzebami mojej osobowości, a to też
jest ważnym aspektem w podejmowaniu decyzji o wykonywaniu danego zawodu.
Never give up
and be yourself!
Oczywiście
pierwsze niepowodzenie potraktowałem jedynie, jako ciekawe doświadczenie i
dalej szukałem czegoś dla siebie. Postanowiłem wyszukiwać pacy w firmach,
którymi się interesowałem…
I tak oto
znalazłem ofertę pracy w jednej z najpopularniejszych polskich sieciówek z
odzieżą!
Miałem
nadzieję, że to jest coś dla mnie, choć nie czułem się w roli kasjera :D
W czasie
rozmowy o pacę powiedziałem o moich problemach
ze wzrokiem, pokazałem orzeczenie, a nawet powiększalnik mobilny, którym na
co dzień się posługuję się do czytania małych tekstów.
Zostałem przyjęty!
Ustaliłem z
kierownikiem, że nie muszę obsługiwać kasy, a więc w zakres moich obowiązków wchodzi-
dbanie o porządek "na salonie", obsługa klienta, dokładanie towaru, i wszystkie
te czynności, które możecie zaobserwować w czasie sobotnich shoppingów.
Oczywiście nie obyło się bez barier!
Kiedy
chcecie sprawdzić, czy dany produkt jest jeszcze na stanie, w danym rozmiarze,
kolorze, bądź gdzie się znajduje, robicie to za pomocą indeksu, który jak się
domyślacie nie jest zapisany zbyt wielkimi literami- w szczególności na
komputerze. Od początku zacząłem używać powiększalnika, choć wydawało się to
być horrorem, bo tempo mojej pracy było zniewalająco wolne…
Nie
wiedziałem z początku jak rozwiązać problem komputera z którego czasem musiałem
skorzystać, a nie było możliwości włączenia elektronicznej lupy. Zacząłem więc przykładać powiększalnik do ekranu! Mimo
wątpliwości, okazało się to całkiem skuteczną metodą i nieodstraszającą
klientów, bo niemalże każdy kogo obsługuję, myśli, że moja lupa jest
standardowym urządzeniem do sprawdzania cen. Co prawda, niektórzy wpadają w
konsternacje, kiedy zaczynam jeździć powiększalnikiem po monitorze, ale nim się
zdążą nadziwić, dostają wyczekiwanej informacji.
Nie mówię,
że aktualnie moje tempo pracy jest takie samo, jak innych, bo prócz tego jestem całkiem świeżym
pracownikiem, to w dodatku wymagam więcej czasu, by namierzyć pewne produkty, np.
roznosząc ubrania z przymierzalni, a wierzcie mi- babskie ciuchy są nieraz niemiłosiernie
do siebie podobne xD
Jednak mega
atutem mojej pracy są ludzie- ekipa <głównie dziewczyn ;)> składająca się
z młodych, pozytywnych, cierpliwych i pomocnych osób, które cały czas mi
pomagają, choć staram się, aby jak najmniej musieli. Kierownik też jest niezwykle
wyrozumiały. Uważam, że pod tym względem mam wielkie szczęście, bo z historii
moich znajomych wiem, że często ich problemy ze wzrokiem przegrywają z presją
czasu, tempem pracy, bądź w niektórych przypadkach z mobbingiem, ale to
ostatnie zwykle nie jest spowodowane dysfunkcjami, tylko mentalnością
dowodzących.
Nie każdy
słabo widzący może pracować w wymarzonym zawodzie, ale jeśli jest taka możliwość,
to warto próbować. Nie tyle dla pieniędzy, co dla doświadczenia, własnej
satysfakcji i poczucia własnych możliwości.
Teraz rozumiem prawdziwe znaczenie słów „Arbeit
macht frei”, wyłączając to hasło z kontekstu historycznego. Poczucie bycia
częścią większej całości, pracy, która jest komuś potrzebna, możliwość uczciwego
zarobienia pieniędzy własnym wysiłkiem…
Nie do podrobienia! ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz