sobota, 9 lipca 2016

Wielki Teatr Świata... Krecików!

   Prawie każdy z nas miał w swoim życiu jakąś styczność z teatrem i nie mówię tu o oglądaniu sztuki, tylko o występowaniu przed publicznością. Nawet ci, którzy kompletnie tego nie czują, zostali kiedyś zmuszeni do wyrecytowania wierszyka na dzień babci i dziadka w przedszkolu.

   Bycie aktorem/ aktorką jest marzeniem nie jednego dzieciaka, bo wiążę się ono ze sławą, zabawą, sztuką, podziwem, adrenaliną, możliwością bycia kimś zupełnie innym bez żadnych ograniczeń. Zawód ten wymaga pielęgnowania w sobie pewnych cech dziecka: wyobraźni, otwartości i spontaniczności.

   Jednak by móc grać w sposób prawdziwy, potrzeba widzieć, dostrzegać, zauważać mimikę i mowę ciała drugiego aktora. Być czujnym na swojego partnera.

   W takim razie czy słabo widzący może być dobrym aktorem?

   Od ponad trzech lat gram w amatorskim teatrze Krzesiwo, będącym zdobywcą ponad 100 nagród na festiwalach w Polsce i zagranicą. Teatr ten składa się z ekipy krecików, a prawie nigdy nie jest on prezentowany, jako grupa teatralna osób z dysfunkcjami wzroku. Rywalizujemy z osobami pełnosprawnymi na takich samych zasadach.

Ten krótki akt szpanu mógłby zostać uznany za odpowiedź na powyższe pytanie, ale...

   Weźmy to pod lupę!

   Pewnego razu, w czasie zajęć w Ognisku Teatralnym „U Machulskich” miałem do odegrania scenę z dziewczyną. Polegała ona na tym, że moja partnerka odpowiadała na moje pytania jedynie mimiką twarzy. Mogłem dostrzec jej zachowania, ale tylko spoglądając w bok, a nie centralnie na nią. Było to oczywiście nieczyste z punktu widzenia widza, dlatego musiałem kierować oczy na czarną plamę, będącą twarzą mojej koleżanki, zgadując tym samym, jaki gest w danym momencie wykonuje. Wtedy po raz pierwszy dostrzegłem barierę w uprawianiu tego zawodu, co było dla mnie dość mocnym wstrząsem.

   Grając w Krzesiwie nie mamy z tym problemu. Tworzymy teatr słowa. Poza tym, dobrze znamy swoje możliwości i dostosowujemy choreografie danej sceny pod nasze potrzeby.

   Teatr improwizowany?  

   W ostatnich latach bardzo popularna stała się technika teatru improwizowanego, czyli tworzenie spektaklu na bieżąco. Ludzie uprawiający tę formę sztuki, posługują się różnymi ćwiczeniami usprawniającymi ich spostrzegawczość i wyczulenie na partnera, co jest niezwykle ważnym elementem gry aktorskiej. Teatr improwizowany przydaje się również w życiu, ale o tym kiedy indziej.

   W czasie wyjazdów na festiwale, wraz z całym teatrem miałem okazję popróbować improwizacji i jak się okazało nie jest ona prostą formą dla osób niedowidzących.

Wyobraźcie sobie, że stoicie na scenie i wasz kolega pantonimą pokazuje daną czynność, a wy z powodu wzroku nie odczytujecie tego dobrze i wprowadzacie własny pomysł do sceny, co zakłóca spójność całej fabuły.

   Słabo, nie?

   Teatr, jako terapia!

   Pomimo wymienionych ograniczeń, aktorstwo wciąż jest dla krecików ;) Co więcej! Jest bardzo wskazane!

   Wielu moich znajomych, łącznie ze mną, dzięki teatrowi rozwinęło skrzydła. Poczucie własnych możliwości, świadomość własnego ciała, głosu, wyobraźni i przede wszystkim zdobycie dystansu do samego siebie Odwagi!

Skoro pokazałem siebie na scenie, jako aktora, a nie szarego ślepaczka, który nie jest pewien, czy świat go zaakceptuje i ktoś bije mi brawo za moją pracę, grę i chwali MNIE…. To ZAJEBIŚCIE!

   Mogę śmiało rzec, iż teatr leczy!

   Pewnie dlatego też, tylu ludzi zakochuje się w nim i pragnie związać z tym narkotykiem całe swoje życie. Poczucie ciekawszej, lepszej egzystencji….
I tak oto dochodzimy do momentu wyboru drogi życiowej, czyli w tym przypadku szkoły aktorskiej.

   O tym, do czego ta pasja doprowadziła mnie samego, napisze w kolejnym poście ;)

   Do następnego!

    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz