Prawie każdy z nas miał w swoim życiu jakąś styczność z
teatrem i nie mówię tu o oglądaniu sztuki, tylko o występowaniu przed
publicznością. Nawet ci, którzy kompletnie tego nie czują, zostali kiedyś zmuszeni
do wyrecytowania wierszyka na dzień babci i dziadka w przedszkolu.
Bycie aktorem/ aktorką jest marzeniem nie jednego
dzieciaka, bo wiążę się ono ze sławą, zabawą, sztuką, podziwem, adrenaliną, możliwością
bycia kimś zupełnie innym bez żadnych ograniczeń. Zawód ten wymaga
pielęgnowania w sobie pewnych cech dziecka: wyobraźni, otwartości i spontaniczności.
Jednak by móc grać w sposób prawdziwy, potrzeba widzieć, dostrzegać, zauważać mimikę i
mowę ciała drugiego aktora. Być czujnym na swojego partnera.
W
takim razie czy słabo widzący może być dobrym aktorem?
Od ponad trzech lat gram w amatorskim teatrze Krzesiwo,
będącym zdobywcą ponad 100 nagród na festiwalach w Polsce i zagranicą. Teatr
ten składa się z ekipy krecików, a prawie nigdy nie jest on prezentowany, jako
grupa teatralna osób z dysfunkcjami wzroku. Rywalizujemy z osobami
pełnosprawnymi na takich samych zasadach.
Ten krótki akt szpanu mógłby zostać uznany za odpowiedź
na powyższe pytanie, ale...
Weźmy
to pod lupę!
Pewnego razu, w czasie zajęć w Ognisku Teatralnym „U
Machulskich” miałem do odegrania scenę z dziewczyną. Polegała ona na tym, że
moja partnerka odpowiadała na moje pytania jedynie mimiką twarzy. Mogłem
dostrzec jej zachowania, ale tylko spoglądając w bok, a nie centralnie na nią.
Było to oczywiście nieczyste z punktu widzenia widza, dlatego musiałem kierować
oczy na czarną plamę, będącą twarzą mojej koleżanki, zgadując tym samym, jaki
gest w danym momencie wykonuje. Wtedy po raz pierwszy dostrzegłem barierę w
uprawianiu tego zawodu, co było dla mnie dość mocnym wstrząsem.
Grając w Krzesiwie nie mamy z tym problemu. Tworzymy
teatr słowa. Poza tym, dobrze znamy swoje możliwości i dostosowujemy choreografie
danej sceny pod nasze potrzeby.
Teatr
improwizowany?
W ostatnich latach bardzo popularna stała się technika
teatru improwizowanego, czyli tworzenie spektaklu na bieżąco. Ludzie
uprawiający tę formę sztuki, posługują się różnymi ćwiczeniami usprawniającymi
ich spostrzegawczość i wyczulenie na partnera, co jest niezwykle ważnym
elementem gry aktorskiej. Teatr improwizowany przydaje się również w życiu, ale
o tym kiedy indziej.
W czasie wyjazdów na festiwale, wraz z całym teatrem
miałem okazję popróbować improwizacji i jak się okazało nie jest ona prostą
formą dla osób niedowidzących.
Wyobraźcie sobie, że stoicie na scenie i wasz kolega
pantonimą pokazuje daną czynność, a wy z powodu wzroku nie odczytujecie tego
dobrze i wprowadzacie własny pomysł do sceny, co zakłóca spójność całej fabuły.
Słabo, nie?
Teatr,
jako terapia!
Pomimo wymienionych ograniczeń, aktorstwo wciąż jest dla
krecików ;) Co więcej! Jest bardzo
wskazane!
Wielu moich znajomych, łącznie ze mną, dzięki teatrowi
rozwinęło skrzydła. Poczucie własnych możliwości, świadomość własnego ciała,
głosu, wyobraźni i przede wszystkim zdobycie dystansu do samego siebie Odwagi!
Skoro pokazałem siebie na scenie, jako aktora, a nie
szarego ślepaczka, który nie jest pewien, czy świat go zaakceptuje i ktoś bije
mi brawo za moją pracę, grę i chwali MNIE…. To ZAJEBIŚCIE!
Mogę śmiało rzec, iż teatr leczy!
Pewnie dlatego też, tylu ludzi zakochuje się w nim i
pragnie związać z tym narkotykiem całe swoje życie. Poczucie ciekawszej,
lepszej egzystencji….
I tak oto dochodzimy do momentu wyboru drogi życiowej,
czyli w tym przypadku szkoły aktorskiej.
O tym, do czego ta pasja doprowadziła mnie samego,
napisze w kolejnym poście ;)
Do następnego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz