Tak! Jak już zapowiadałem w poprzednim wpisie,
spędziliśmy z Łukaszem noc na komisariacie. Klimat tego miejsca będziecie mogli
zobaczyć we vlogu załączonym poniżej. Prawdą jest, ze większość tej nocy
czuwaliśmy. Nawet w ciepłym pomieszczeniu mieliśmy z tyłu głowy, że za niedługo
ktoś może przyjść i nas wyprosić. Nie robiło to jednak na mnie tak dużego
wrażenia, bo po pewnym czasie bez żadnej maty, leżałem na samej podłodze i
pomimo, ze obudziłem się z poczuciem braku lewej ręki, to byłem o wiele
bardziej wyspany, od mojego kompana siedzącego przy stoliku.
Toalety, które zrobiły na mnie tak silne wrażenie okazały
się być czymś standardowym. W wielu innych miejscach publicznych spotkaliśmy
się z nowoczesną dziurą w podłodze. To co u nas kojarzy się z zabitą dechami
wsią, u nich jest współczesną metodą na wypróżnianie. Nie głupie! Okazuje się,
że takim sposobem pomagamy sobie, bo osiągamy o wiele korzystniejszy kąt zgięcia
naszego ciała i organizm pracuje lepiej- dlatego też, przeszukiwani dilerzy
narkotyków mają na kuckach sprawdzane odbyty. Nie ma szans, aby coś ukryć ;)
Sanktuarium, które widzieliście było pierwszym i
ostatnim, które w jakikolwiek sposób nam pomogło… fizycznie. Mogliśmy
skorzystać z toalety i podładować telefony.
Z innych ciekawostek: park w Desenzano był głównie
okupowany przez nas, kilkoro bezdomnych mieszkających po drugiej stronie terenu
oraz dwójkę polaków, odbywających romantyczną Posadówkę na pobliskiej ławce, a
więc śmiało można rzec, iż tamtego wieczoru park w Desenzano został
skolonizowany przez Polskę!
Zapraszam do obejrzenia trzeciego filmu z podróży po Włoszech AUTOSTOPEM!
Jakie to uczucie uwalić jogurtem samochód faceta, który
zabiera Cię w najpiękniejsze miejsce, jakie do tej pory widziałeś we Włoszech?
Żenujące, ale nie martwcie się, bo pobyt w tym miejscu
szybko rekompensuje gorycz wpadki.
Zabieram Was dzisiaj w kolejną część mojej podróży autostopem z Łukaszem po północnych Włoszech. Z pewnością to, co będziecie mogli
zobaczyć nie jest tak dynamiczne, jak pierwszy materiał z naszej wycieczki, ale
taki był po prostu klimat. Cudowna woda, słońce i spokój- przeciwieństwo
Mediolanu, piekła dla tych, którzy nie potrafią w upalny dzień na czas
zwiedzania zorganizować prowizorycznej przechowalni bagaży ;) a nie zapłacą, bo ma być tanio!
Pierwsze lekcje życia we Włoszech
Tak. Dosyć szybko przekonaliśmy się, jak wiele błędów
organizacyjnych popełniliśmy.
1. Zaczęło się od
niewymienienia złotówek na euro w Polsce
przez Łukasza, co spowodowało bazowanie przez ok 6 dni na moich zasobach.
Finalnie Łukasz wymienił pieniądze w Weronie, gdzie stracił tym samym ok. 300
zł.
2. Usiłowanie zwiedzania Mediolanu z bagażami, przez co
nie mogliśmy odwiedzić wnętrza katedry.
3. Pierwszej nocy nie rozbijaliśmy namiotu z braku
poczucia bezpieczeństwa oraz zmęczenia, ale prawdziwą pomyłką okazało się
myślenie, że noce w tym czasie będą równie gorące jak dnie… Nie były, więc
szybko zaczęliśmy zasypiać w bluzach i pod prześcieradłami.
4. W Bergamo przed rozbiciem się na wzgórzu, próbowaliśmy
usnąć w parku, ale okazał się być zamykany. W Mediolanie spodziewaliśmy się
lepszego efektu, bo mieliśmy adres pewnego sanktuarium w którym mieliśmy
nadzieję znaleźć kawałek podłogi. (Moje myślenie popielgrzymkowe :p )Niestety po
dwóch godzinach poszukiwań odkryliśmy hostel stojący na miejscu dawnej siedziby
duchownych. Nie był to aż tak duży problem, bo zahartowaliśmy się i rozbiliśmy
po raz pierwszy namiot w całkiem przyjaznej lokalizacji- plac zabaw na
mediolańskim Ursynowie ;)
Salò
Powróćmy jednak do miejsca w którym zjadłem rogalika i
wypiłem kawę w najniższej cenie (2 euro), a było to z widokiem na Lago di Garda.
Tak cudownych warunków do włoskiego rozpoczęcia dnia nie mieliśmy nigdzie
indziej.
Tym razem podwiózł nas architekt, jadący do swojej matki.
Opowiedział nam gdzie są dobre tereny do pływania i co powinniśmy zwiedzić. Pod
koniec dnia usiłowaliśmy wydostać się z miasteczka i trafiliśmy do Portese skąd
i z powodu burzy, szybkim stopem powróciliśmy ... na komisariat… Nie wiedzieliśmy, ze
brama w której znaleźliśmy schronienie jest wejściem do budynku policji.
Spaliśmy na zmianę. Jeden pilnował, drugi korzystał z nocy. Za pierwszym razem
kiedy dwóch policjantów nas mijało, powiedzieli, abyśmy wkrótce opuścili to
miejsce. Po dwóch kolejnych razach zaprosili nas do środka, mówiąc, że zaraz za
wejściem jest ogrzewana sala z automatem do kawy i herbaty. Co działo się dalej
przekonacie się w kolejnym odcinku, ale podsumowując całą atmosferę w Salò,
stwierdzam, że jest tam idealnie. Sporo uliczek do przechadzki, czysta woda do
kąpieli (co nie jest regułą nad całym jeziorem), aż dwa supermarkety, przyjazny
punkt informacji oraz możliwość popłynięcia w rejs do innego miasteczka, z czego
niestety nie skorzystaliśmy. Cięcie kosztów. Chyba tego żałuję. Z naszej
perspektywy to świetne miejsce, ale okazuje się, ze dla osób pragnących łóżka i
własnego prysznica sprawa wygląda trudniej. Hotele są tam po prostu drogie!
Jeżeli macie jakiekolwiek pytania dotyczące podróży, zadawajcie je w komentarzach. Czeka na Wasze opinie i doświadczenia ;)
Do następnego!
(o seksie na plaży w załączonym filmie)
Z radością
chciałbym Was poinformować, ze udało mi się spełnić kolejne życiowe marzenie!
Dwa tygodnie jeździłem autostopem po Włoszech!
Jak do tego
doszło?
Sama chęć
podróżowania na dziko tkwi we mnie od dawna. Oglądając różne teledyski
ukazujące młodych ludzi przeżywających coś niezwykłego w rytmie dobrej muzy,
wyobrażałem sobie, że to kiedyś będę ja. W kwietniu byłem na spotkaniu z dwiema
dziewczynami, które rok wcześniej pokonały cały półwysep Apeniński w półtora miesiąca.
Jeździły stopem, mieszkały u Coachsurferów i za wszystko wydały grosze. Po
spotkaniu z nimi postanowiłem przygotować się do takiej wyprawy za rok. Ze
względu na lepszą znajomość języka, potrzebny czas na zorganizowanie się,
pieniądze itp…
Ale po kij
zwlekać?!
Tak naprawdę
powodem mojego tegorocznego wyjazdu był miniony trudny rok akademicki, kolejne
poprawki na koncie, brak większych perspektyw na wyjazd wakacyjny, a co
najważniejsze- zakończenie związku.
ZWIĄZEK = PODRÓŻ
Swoją drogą
polecam każdemu wyprawę, jako lek na nieradzenie sobie w życiu. Nie chodzi mi
tylko o miłość. Problemy w pracy, frustracja, poczucie życiowej ślepej uliczki.
Podróżując, odkrywacie na nowo siebie. Czasem pozostajecie sam na sam ze swoimi
myślami, lękami i szeroko ujętymi demonami. Do pewnych spraw możecie się
zdystansować.
Wracając do
Włoch!
Po kolejnym
przypadkowym spotkaniu z autostopowiczem, zdecydowałem, że muszę wyjechać, a
więc znaleźć kompana, który tak jak ja będzie gotów nieco zaszaleć. Udało się!
Za 311 zł
kupiliśmy z Łukaszem bilety do Bergamo i z powrotem, dokupując jeden większy 15
kilogramowy bagaż.
Kupienie
biletów to idealna motywacja do nie rezygnacji!
Tak. Zwątpiłem
w sens tego wyjazdu. Trochę mnie przeleciał strach, kiedy moja świadomość
przebiła się przez pasmo odurzających chmur irracjonalnej spontaniczności. Mimo
to, ruszyliśmy do przodu!
Nasz plan:
Bergamo, Milano,
Pavia, Brescia, Lago di Garda, Werona, Padova i Wenecja
Jak wyszło
finalnie? Przekonajcie się sami!
Po raz
pierwszy zapraszam Was do video relacji z tej podróży. Dajcie znać, czy Wam się
spodobała i w najbliższym czasie obiecuję wstawić kolejne części z komentarzem
co do wydarzeń, o których niekoniecznie wspomnimy na nagraniach ;)