Są tematy, którym nawet kwiecista mowa nie pomoże. Nie da
się ich omówić w sposób przyjemny, bo dotyczą one zachowań nieestetycznych. No
ale cóż…. Postaram się w tym poście uczynić niemożliwe, możliwym…. Przynajmniej
spróbuję zaaplikować bolesną prawdę, niczym pielęgniarka z czterdziestoletnim
doświadczeniem… Choć i takim zdarza się nie trafić w żyłę ;)
Nieustannie piszę o funkcjonowaniu ludzi z ograniczeniami
wzrokowymi. Podaję różne patenty na życie np. jakie teksty z ust słabowidzących robią wrażenie na dziewczynach, czy o dystansie wobec spojrzeń przechodniów na ulicy. Niedawno jednak doszedłem do wnioski, że powinienem
napisać o czymś, czego wielu moich znajomych nigdy nie usłyszy od osób z
najbliższego otoczenia, a jeśli się kiedyś o tym dowiedzą, to istnieje spora szansa, że w
nieprzyjemnych okolicznościach.
Doświadczenia trzeciego stopnia!
Z uszkodzonym polem widzenia wiąże się problem zaburzenia
poczucia własnej przestrzeni. Osoby silnie niedowidzące nie potrafią wyczuć
osób znajdujących się dookoła nich. Niektórzy odczuwają potrzebą kontaktu
cielesnego, co dostarcza im większego komfortu przebywania z innymi. Jest to
oczywiście kłopotliwe dla tych, którzy takiego problemu nie mają, bo dla
każdego przestrzeń osobista jest rzeczą świętą. Czujemy się niezręcznie, gdy
ktoś bez naszej zgody dotyka nas dalej, niż
na linii pomiędzy dłonią a łokciem. Nie wspomnę już o sytuacji, kiedy ktoś w
czasie rozmowy intensywnie chucha w twarz, a nie zawsze zalatuje pierwszą
świeżością. Jak się niedawno dowiedziałem, sam często w czasie konwersacji ograniczam dystans pomiędzy mną a
rozmówcą, czego kompletnie nie odczuwam. Nie jest to na szczęście na aż tak
skrajnym poziomie :p
Grając w teatrze z moimi słabo widzącymi
kolegami zaobserwowałem jak wiele pracy wymaga ćwiczenie na wypełnienie
przestrzeni scenicznej. Niezwykle ważna umiejętność w scenach zbiorowych, gdzie
grupa aktorów poruszając się powinna niczym jeden organizm równomiernie
pokrywać całą przestrzeń. Zwykle jednak,
niczym jeden mąż grupa przechodzi w ten sam punkt.
Mowa ciała
Każdy z nas wie o tym, że siedząc np. na spotkaniu nie
powinno się wyciągać nóg do przodu, ostentacyjnie ziewać, czy spuszczać głowę,
jak po nieprzespanym tygodniu. Z wiekiem uczymy się postaw, zachowań i gestów,
które są pozytywnie odbierane przez społeczeństwo. Uśmiechamy się, siedzimy
prosto, staramy się obserwować rozmówców, wyrażamy sztuczne zainteresowanie itp.
itd.
Osoba z problemami wzrokowymi często ma na to wywalone!
Wielokrotnie obserwowałem ludzi, którzy w przyciemnionych
pomieszczeniach, sądząc że nikt ich nie widzi, zachowywali się w sposób odpychający.
Nie kryli znudzenia, a wręcz potrafili poprawiać sobie makijaż, dłubać w nosie,
czy dokonywać zabiegów kosmetycznych na swojej trądzikowej twarzy. Nie wspominając
o tych, którzy kosztowali swoje wyroby łojowe.
O tyle, o ile taki delikwent uczy się w szkole
specjalnej, jest nieźle, bo wszyscy pływają w tym samym sosie świadomości, że
on mnie nie widzi. Problem jednak może się pojawić w środowisku zewnętrznym.
Taka osoba nie musi wychwycić swoich niepoprawnych reakcji nerwowych i finalnie
może ulec ostracyzmowi społecznemu.
Czeka na Wasze opinie w tym temacie.
Do następnego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz