środa, 15 sierpnia 2018

Buon Ferragosto!

Piszę po raz pierwszy od dawna używając jedynie telefonu, w oczekiwaniu na wolną łazienkę. Przede mną rozpościera się korytarz łudząco podobny do szpitalnego. Zielonkawo- szara podłoga, białe plastikowe ściany i sufit spod którego widać szerokie jażeniowe lampy. Kilka pojedyńczych, plastikowych, niebieskich krzeseł i szerokie, do połowy przeszklone drzwi, które co prawda nie prowadzą do sal pełnych pacjentów, lecz do pralni, pryszniców, toalet, czy też pokoju dziennego. Dookoła na tle szarości wyróżniają się papierowe dekoracje.

W tym momencie przechodzi koło mnie pokaźnej postury elegancko ubrana Włoszka. Pani w średnim wieku, krótko obcięta, w makijażu, który zdecydowanie jest odświętny. - Buon Ferragosto! - wołam z uśmiechem, na co kobieta odpowiada tymi samymi słowami dodając: - Baci!
Podchodzi i wymieniamy się dwoma całusami w policzki. To jej dom, jeśli tak można nazwać kontener, w którym zgromadzono ok. 40 osób. W całym kompleksie mieszka ponad 60 mieszkańców Norci oraz wolontariusze z programu EVS. Wszystko za przyczyną trzęsienia ziemi, które w niewielkiej miejscowości w regionie Umbria, położonym w centralnej części Włoch, dorobek wielu obrócił w pył i gruz. Miejsce znane z bazyliki św. Benedykta i najlepszej dziczyzny.

                                         
Marina, bowiem tak ma na imię Włoszka, z którą wymieniłem się buziakami, przeżyła w swoim życiu 3 tego typu kataklizmy. I z pewnością może uchodzić za lokalną bohaterkę. To ona od samego początku istnienia tymczasowych domów łagodziła konflikty między rodzinami. Dzień wcześniej opowiedziała nam o tym, opisując kataklizm z 2016 r i to co się wydarzyło po nim.



Przyjechałem tu, by przez 8 miesięcy pracować, jako wolontariusz dla stowarzyszenia KORA. Głównym moim zadaniem ma być relacjonowanie działań i dokumentowanie ich w formie video. Jestem w trakcie szkolenia z montażu i operatorki. Wiele rzeczy odkrywam, inne wiem, a pozostałych nie widzę. Ten wyjazd już jest trudny, a jednocześnie owocny w tematy godne poruszenia. Nie każde przyjemne doświadczenie musi być dla nas wartościowe, a nieraz te pokryte bólem, potem i krwią są najbardziej kształtujące. Dziś w Polsce obchodzimy Wniebowzięcie Najświętszej Marii Panny, a tu, we Włoszech również Ferragosto, czyli pogańskie święto nazwane na cześć cesarza Augusta, celebrowane w związku z zakończeniem zbiorów. Wiąże się ono z zabawą i dniem wolnym. Przekonam się jak w Norci jest ono obchodzone, ale nim to nastąpi chcę pójść na mszę... to nic, że tu wszystkie kościoły są zawalone. Bycie zagranicą budzi we mnie silną chęć celebrowania święta, którego lokalni nie rozumieją. Chodząc do kościoła staję się bardziej egzotyczny, niż nosząc różowy podkoszulek, o czym opowiem wam w kolejnym poście...
Do następnego!
BUON FERRAGOSTO!








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz