niedziela, 4 listopada 2018

Jak pachnie Umbria? SEKS, CZEKOLADA I KWIATY



   Nieco groteskowym wydaje  się opisywanie zapachów Umbrii,  czując obecnie jedynie zeżarty czosnek i odór własnych gili.  Ten stan zawdzięczam klimatyzacji linii samolotów Ryanair!  Uznajmy, że to niepisany warunek taniego transportu.

   Mimo takiego tematu nie chciałbym popaść w grafomanię lub nudne opisy rodem lektury Elizy Orzeszkowej, choć prawdopodobnie jakością bym jej nie dorównał. 

   Nie chcę wciskać kitu, tym, którzy fascynują się funkcjonowaniem osób niepełnosprawnych wzrokowo, że zapachy rozpoznaję w sposób nadnaturalny.  Lubię na nie zwracać uwagę, bo tworzą nie raz piękniejsze obrazy, niż kolory; silniej oddziaływują na wyobraźnię, a także przywołują wspomnienia.

   UWIELBIAM ZAPACHY PERFUM!
   
    Nie raz zwracałem uwagę na kobiety pachnące jak moja mama, kiedy miałem 4, 7, lub 10 lat. Pracując na Niewidzialnej Wystawie potrafiłem czuć sympatię, a nawet pociąg seksualny do kogoś o szczególnym zapachu. Moja koleżanka z pracy powiedziała mi, że czasem pyta ludzi o to, jakich perfum używają,  lecz oni nie zawsze chcą zdadzić ten sekret.

   Od tego warto zacząć!


   JAK PACHNĄ WŁOSZKI I WŁOSI? 

   Niedawno w jednej z moich relacji na Instagramie odpowiedziałem, że kobiety pachną kwiatami i wciąż to podtrzymuję. Bardzo często ich woń jest dostojna, a zarazem delikatna. Oczywiście intensywność zapachu zależy od pory dnia, bo nie jest niczym zaskakującym, że nieco inaczej może pachnieć osoba idąca rano do pracy, a inaczej spacerująca wieczorem u boku mężczyzny. Widząc taką parę nieraz myślę o woni, która następnego dnia otrzyma niechlubne miano „zapachu seksu”. Ale oto przecież w tym chodzi!

INFIORATE SPELLO

   Gdybyście  byli zainteresowani prawdziwym kwiatowym rajem, polecam waszej uwadze Spello, średniowieczne miasteczko w którym lokalni rywalizują między sobą w tzw. Infiorate Spello, czyli kto bardziej udekoruje swoją uliczkę kwiatami. 


   Co do mężczyzn mam zupełnie odwrotne odczucia. Mieszkając jeszcze w małomiasteczkowej Norcii, dotkniętej trzęsieniem ziemii, wielokrotnie czułem zapach taniej wody po goleniu dostępnej w Biedronce.  Można by wyjść z założenia, że to normalne dla biedniejszych obywateli, lecz wrazenie to nie uległo szczególnej zmianie, po przeprowadce do studenckiej Perugii. Ostatni tydzień moich polskich wakacji mnie w tym utwierdził. Mężczyźni w Warszawie pachną zdecydowanie lepiej, atrakcyjniej. Tym bardziej zadziwia mnie fenomen „włoskiego kochanka". Może rzeczywiscie chodzi tu o sprawy łóżkowe, bo tak fizycznie patrząc na ulicy na tych ciemnookich kurdupli, wydaje mi się, że oczy to ich jedyny szczególny atut. 

                             JEDZENIE



   Schodząc jednak z obwąchiwania ludzi i aspektów seksualnych, przejdźmy do tematu jedzenia, bo z tego przecież słyną Włochy. Właściwie to wciąż zahaczam o sferę erotyczną, bo jak sama Magda Gessler potwierdza, nie ma nic bardziej erotycznego od wspólnego gotowania. Gdybyście mieli okazję wpaść do mnie na obiad, zdziwilibyście się jak bardzo. W czasie każdego wspólnego posiłku można z zamkniętymi oczami wyobrazić sobie, jak ktoś obok was osiąga orgazm. Nie wynika to z jakości ugotowanej ciecierzycy, lecz z dziwnego wychowania kolegi Szweda, który mlaszcze, wzdycha i generalnie dzieli się głośno swoją konsumkcyjną ekstazą.  


    
ULICE PERUGII


   Oczywiście zapach kawy bijący z mijanych na ulicy barów, czy aromat świeżej pizzy, to standard. W Perugii, to co zwróciło moją uwagę, to centurm miasta podczas festiwalu czekolady „Eurochoclate”. Jeśli mijaliście kiedyś fabrykę Wedla na warszawskiej Pradze, możecie to sobie wyobrazić. To trochę tak, jakby ktoś zdetonował bombę zapachową. Macie ochotę wziąć do ust wszystko, co brązowe, nawet jeśli to element dekoracji lub inna psia niespodzianka.



   Czasem brakuje mi tu zapachu świeżego chleba, który rzeczywiscie prowadziłby  do chrupiącego pieczywa. Chrupiąca skórka  nieoznacza oczywiście tych kamieni bez soli, na których prawdopodobnie włoskie dzieci szlifują swoje zęby. Niedawno usłyszałem legendę dotyczącą tego smutnego faktu. Podobno mieszkańcy Umbrii w odwecie za podwyższone podatki, na przekór papieżowi, przestali używać soli do chleba. Moi znajomi twierdzą, że to tylko  tak powszechne w tym regionie, lecz mi się zdaje, że podobny odwet zastosowali mieszkańcy Lazio i północnej części Włoch, bo tam do tej pory moja polska noga postała i pseudo- świeżego chleba spróbowała.  Na szczęście na ratunek przybywa niemiecki Lidl ze swoją niemiecką jakością, bliższą sercom Polaków. 



   W Perugii znalazłem tylko jedną ulicę, która śmierdzi moczem i to dość specyficzne zjawisko, gdyż znajduje się tam cukiernia emanująca zapachem świeżego murzynka- inaczej ciasta czekoladowego, dla poprawności politycznej. Warto to podkreślić, ponieważ Rzym właśnie smrodem  mnie odrzuca. Także morzem turystów ale przede wszystkim nieodłącznym wrażeniem, że gdzieś wywaliło szambo.

      Trawa jest zawsze bardziej zielona tam, gdzie nas nie ma, dlatego nie chcę porównywać Polski do kraju makaroniarzy. Dużo zależy od miejsca. W pierwszym okresie mojego wolontariatu przebywałem w górach, a mimo to chodziłem z zapaleniem zatok, niewiele różniącym sie od tego w Warszawie. Bardzo lubię Perugię. Ze względu na zapach, architekturę i swój artystyczny klimat.  Nie zmienia to jednak faktu, iż nie jest to miejsce szczególnie dostępne dla osób niewidomych, bądź poruszających sie na wózkach. Tylko tak chciałbym napomknąć, gdyby któryś z moich blind czytelników planował przeprowadzkę. To może być wyzwaniem!

   Do następnego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz