poniedziałek, 11 lipca 2016

Słabo widzący + SZKOŁA AKTORSKA = ?

   Idę do szkoły aktorskiej!

   Taka myśl mi przyświecała od początku klasy maturalnej, kiedy to stwierdziłem, że nie ma dla mnie lepszego kierunku studiów, niż aktorstwo!

   Ktoś mógłby rzec - nie jesteś jedyny! Jednakże wydawało mi się, że moje argumenty pójścia do takiej szkoły były rozsądne:

   - do tej pory aktorstwo najbardziej uczestniczyło w moim życiu i sam teatr miał na mnie największy wpływ.

   - tak jak wspomniałem we wcześniejszym poście o studiowaniu- jeśli jesteś krecikiem i masz poświęcać swoje resztki wzroku na wkuwanie jakiegoś materiału, to niech to będzie chociaż coś, co ci sprawia radość.

   - nie chcę iść do szkoły aktorskiej, żeby być gwiazdą Hollywood, tylko chciałbym wykorzystać całą wiedzę i umiejętności nabyte w tej szkole do pomagania innym…

   Teatr pomaga ludziom w odkrywaniu własnej osobowości i w zdobywaniu pewności siebie. Wielu młodych ludzi – łącznie ze mną – z czasem się przekonuje, że żeby grac prawdziwie, trzeba najpierw poznać dobrze swoje lęki, emocje, zachowania i wiele stron charakteru, które nieraz lekceważymy.

   Droga do celu….

   Po zweryfikowaniu wszystkich wymagań szkół teatralnych, rozpocząłem przygotowania na własną rękę, korzystając z porad wielu osób mnie otaczających. Dla tych, którzy nie orientują się w temacie, na egzamin wstępny do tego typu szkoły należy przygotować kilka tekstów na pamięć we własnej interpretacji: proza, wiersz, monolog, jak również piosenki, a w dalszym etapie układ gimnastyczny i taniec ludowy. Trochę tego było i nie minęło dużo czasu, aż stwierdziłem, że sam tego nie ogarnę.

   Dzięki mojej koleżance zacząłem chodzić na zajęcia przygotowujące do egzaminu, które prowadził pewien aktor teatralno- filmowy. Dało to dużego kopa mojej ciuchci zmierzającej ku studiom.

   Konsultacje

   Istotnym elementem w tej całej przygodzie związanej z przygotowaniami do egzaminu były konsultacje w łódzkiej Filmówce. Darmowe spotkania  z profesorami, którzy radzili co należy poprawić do czasu egzaminu i opowiadali o tym, co nas czeka od października. Świetna promocja szkoły!

   Jeden z profesorów zainteresował się moim wisiorem, który miałem na szyi, a był on oczywiście lupą. W efekcie drążenia przez niego tematu, wyszło na wierzch, iż jestem osobą słabo widzącą. Profesor ten zapytał się mnie, czy nie przeszkodzi mi to w wykonywaniu zawodu, na co mu odpowiedziałem:

   - Moje choroba polega na tym, że mówiąc swój tekst, mogę patrzeć Panu w twarz i jej nie widzę, co wydaje się być całkiem pomocne.

   W czasie konsultacji logopedycznej dowiedziałem się, że mam przestawiony język, wymagam regularnych wizyt u logopedy oraz aparatu kolegującego zgryz.

   Od czasu odwiedzin w Filmówce, pracowałem dalej nad tekstami, dykcją i nieco nad słuchem oraz wokalem, gdyż to również wymagało… wymaga wielu ćwiczeń.

   Dzień egzaminu!

   Nadszedł mój wielki dzień! Pierwszy egzamin w łódzkiej szkole filmowej. Nie stresowałem się aż tak bardzo, co stwierdzam po zachowaniu innych. Byłem  oczywiście skupiony, ale nie uginały mi się nogi, kiedy stanąłem przed komisją, ani też mój metabolizm nie pracował na wyższych obrotach.

   Było bardzo miło. Byłem pierwszym chłopakiem zdającym tego dnia, a wiec wiecie… coś świeżego. Komisja była zdziwiona moim młodym wiekiem…. bo powiedziałem, że mam 18 lat, a rocznikowo 19. Zostałem poproszony o wybranie sobie pierwszego, a potem i drugiego tekstu. Później komisja chciała abym zaśpiewał piosenkę ludową, co myślę, że mogło im najmniej przypaść do gustu, bo zaprezentowałem utwór „Czerwone jabłuszko”… -.-”

   Przewodniczący komisji spytał mnie o logopedę, na co odpowiedziałem, że jeszcze z nim nie pracowałem, ale indywidualnie ćwiczę dykcję.

   Najwidoczniej jurorzy stwierdzili, ze poczekają, aż pospotykam się z logopedą, bo nie przeszedłem do dalszego etapu.

   Jakie to uczucie?

   Niespodziewane. Świadomość porażki  i rozsądek z którym próbujemy ją przyjąć, a zarazem zranione serce, które nie akceptuje rozsądnego podejścia do sprawy. Słyszałem o lekcji pokory, jaką się po takich egzaminach zdobywa i rzeczywiście otrzymałem ją w zestawie.

   Drugi egzamin!

   Dwa dni później zdawałem do warszawskiej Akademii
Teatralnej. Totalne wyje bongo! Ubrałem się schludnie, lecz kolorowo- w t-shirt z napisem „Sometimes I lose my head”. Jako jedyny byłem tak ubrany i siedziałem w tzw. poczekalni, niczym student tej szkoły, co stwierdził jeden z chłopaków, który również podchodził do egzaminu.

   Zupełnie inny klimat! O tyle o ile w Filmówce czułem luzik i przyjazną atmosferę, tak w stolicy było niczym w amerykańskich filmach, gdzie dzieci ze slumsów walczą o swoje marzenia z bogatymi ważniakami.

   Tym razem komisja było w nieco większym składzie, niż 5 osób. Chciałem im zaproponować tekst, którego nie miałem w podanym wcześniej repertuarze, ale później i tak go powiedziałem łącznie z dwoma innymi. Nie śpiewałem- na szczęści! Wyszedłem. I nie dostałem się dalej.

   Możecie mi wierzyć, że nie bolało mnie to szczególnie. Lekki zawód, ale generalnie chill. Kolejne doświadczenie na koncie!

   Co mnie wkurzyło?  

   Brak krytyki. Do tej pory słyszałem, że jurorzy cisnęli po rekrutujących, mówiąc im, co robią nie tak, a u mnie tego nie było. W teorii po tych egzaminach wnioskuję, że jedynie moja dykcja wymaga korekty ;)

   W praktyce, wiem, że to kwestia szczęścia i zaimponowania czymś szczególnym.
Nikt nie wiedział, że mam problemy ze wzrokiem i nikt tego nie zauważył. Wyróżniałem się od innych kolesi, ale głównie tym, że nie miałem na tyłku rajtuz, byłem wyższy i zazwyczaj masywniejszy, bo do wychudzonych nie należę xD

   Co mi to dało?
  
   1. Zdaną maturę na wysokim poziomie, bo na jednym z egzaminów odniosłem się do tekstu przygotowanego na egzamin do szkoły aktorskiej.

   2. Rozwinąłem umiejętności aktorskie i poznałem swoje mocne oaz słabsze strony.

   3. Poznałem ciekawych ludzi i nową wiedze dotyczącą technik grania.

   4. Poczucie- spróbowałem, nie będę żałował!

   5. Utwierdzenie w przekonaniu, że studia artystyczne, to jest to, czego mi trzeba i pójdę na nie prędzej czy później! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz